Wszystko co tylko może się okazać ważne na tą chwilę. Wieści zwykle od administracji, ale niewykluczone, że jakiś user będzie miał coś równie istotnego do przekazania.
|
No dalej! Pomóż nam chronić zwierzaki, razem możemy wszystko! :)
|
Czyli wszelkie plotki, ploteczki i inne wieści, jakie tylko wyłapią nasi Reporterzy. Strzeż się, poczta pantoflowa nie śpi. ;)
|
Ogłaszam otwarcie forumowego RP! Wszystkie drobne lokacje będą tworzone na bieżąco, więc leć robić Kartę Postaci. :) Trwają również zapisy na MG, a w miedzy czasie akceptacją zajmują się administratorzy i modzi. Życzymy miłej zabawy. |
|
|
*o* Dziękuję.
Cysiek - może futerko faktycznie niezbyt, a długość futra odstępując od wzorca rasy czasem całkowicie wyklucza zwierzę, ale jak pisałam jest podobny, co nie znaczy, że to już kot rasowy. Podobieństwo to coś zupełnie innego - w sensie że przypomina coś 'oryginalnego', a mi chodziło głównie o ubarwienie i wzór sierści, które jest 'prawie jak' u rasowego Snowshoe c: A jeśli o to chodzi, to znów trzeba wziąć pod uwagę, że zdjęcie jest nieco prześwietlone- w rzeczywistości kot ma bardziej 'kawowy' kolor sierści, z tym, że wiosna-lato-jesień jasny, na zimę zmienia mu się i podchodzi prawie pod jasny brąz :3
Ale koniec z offtopem, tutaj mamy pokazywać i komentować własne zwierzęta, a nie kłócić się, czy kot przypomina snowshoe, czy też przez sierść jest całkowicie niepodobny
Mój staruszek ;* Nero, ma już prawie 8 lat.
Kiedyś dostałam pytanie na Facebooku:
Lol, nazwałaś go tak po okropnym rzymskim tyranie, który zabił 3/4 swoich ludzi? xD
Odpowiedź brzmi:
Nie. To nie Neron przyczynił się do powstania takiego imienia, trzeba podkreślić, że w wieku 5 lat nie wiedziałam jeszcze, kim był Neron. :U xD Nazwa więc powstało po... programie komputerowym 8D I jak tu się dziwić, Nero jest taki popularny... W sensie program D:
Everything's going to be okay...
Offline
juuuuu *u* kocham takie duże pieski c: hihihihi tak jak owczarki. a co do Nero * tego programu* to jest popularny nie wpadłabym, żeby mojego zwierzaka tak nazwać dzięks za pomysł
Offline
Swahili *3* bombowy piechu. Woolfik przecudne kociaki :3 cysiu śliczna kotka/ kotek [?] , Twój?
Offline
W może jutro lub dziś wrzucie zdj. małych szczeniaczków.
Nom. Mam teraz
Psa suka
2 młode a bo ja wiem ? Urodziła w nocy nikogo nie było bo spaliśmy
i świnkę morską xd
sweet co nie
Offline
wilczyca: słodziak ^.^
znalezione 2 zdjęcia ;D Sami i Kaja
a tu Benio i Rozalia + Stefan ;]
kot Benio: niestety ostatnio samochód go potrącił ;c miał tylko rok. Miałam go przez pewien czas i za długo się nie nacieszyłam... Rozalia: brązowy, puszysty króliczek ;] Baran Francuski; 4,5 lat; niestety zdechła ;c co prawda w listopadzie 2011, ale uważam, że powinnam o niej pamiętać do końca mego życia. Dosyć, że oddany królik, przyjacielski i oddany. Niestety nie wiadomo, dlaczego śmierć tak szybko zabrała ją z tego świata. Podejrzewane jest zatkanie jelit [ ] . Ś.P. Stefan: miniaturka, 5 lat ;]
http://www.youtube.com/watch?v=BXdNVC6zeQQ <---- Rozalka [nazywana tak przeze mnie, a tak naprawdę Rozelia]
http://www.youtube.com/watch?v=LAkuHF1PIUo <----- Rozalia
http://www.youtube.com/watch?v=yr-R4AsqrZI <----- Benio
Historia Rozalki jest bardzo smutna, ale też szczęśliwa. Ja będąc mały dzieciakiem [8 lat] dostałam ją od kolegi. Królik przebywając u niego był smutny, widać to po nim było. Barany Francuskie to z reguły duże i inteligentne zwierzęta. Potrzebują one dużo swobody. Ona miała tylko małą klatkę z prętami wbijającymi się w jej ciałko. Czasami Rozelka była wynoszona w koszyczku na dwór ze swym kolegą Łatkiem [ jeśli się nie mylę]. Na podwórku wtedy było bardzo dużo dzieci, które lubiły się bawić w dom i brać królisie jako ich zwierzęta. Jednak Rozelka była niechciana z powodu jej agresji i niechęci do zabaw, i dzieciaków. Siedziała zawsze samotnie w koszyku. Pewnego dnia ujrzałam ją po raz pierwszy, a moje serce ścisnął żal. Jako, że byłam i nadal jestem z tych odważnych dzieci, postanowiłam zaryzykować, i wyciągnąć ją z wiklinowego pomieszczonka. O dziwo mnie jako jedyną nie ugryzła. Wszyscy byli pod wrażeniem i zaciekawieniem, dlaczego? Po pewnym czasie mój kolega Patryk musiał się przeprowadzić, a zarazem oddać puszystego przyjaciela. Byłam jako pierwsza zapytana, o tę sprawę. Bez wiedzy moich rodziców wraz z bratem Markiem zanieśliśmy wyposażenie Rozelki do domu oraz ją. Oczywiście po powrocie rodziców z pracy nie było różowo. Chociaż tata bardzo łagodnie na to zareagował: mówił '' co za piękne stworzenie''. Mama, jak to mama: ''królik nie może zostać'', ''królik pogryzie nam kable'', ''nie mamy pieniędzy''... Dostałam tydzień na poszukiwania nowego właściciela. Ostatniego dnia, czyli 7 dnia miała trafić w ręce pewnego Kamila. Idąc pod szkołę gdzie znajdował się chłopiec, Marek przybiegł do mnie, jak najszybciej i poinformował mnie, że zaszła taka sprawa, iż zwierzę może u nas pozostać. Och, co za radość ! Od tamtej pory w każde ciepłe dni wychodziłam z nią na spacery. Pamiętam, jak za pierwszym podejściem zapięcia w szelki, wskoczyła na twarz śpiącej mamy, która wróciła po nocnej pracy w szpitalu. Krzyki i gniew były okropne! ... I tak minął rok, dwa, trzy lata... Wracając do domu zawsze widziałam szczęśliwą Rozelkę stojącą na łapkach, opierającą się o pręty nowej klatki. Nie wahając się brałam ją zawsze pod pachę i leciałam na dwór z przyjaciółkami, a szczególnie z Martyną. Mój zwierzęcy przyjaciel stawał się to coraz bardziej mi oddany, taki mały oddany kompan. Idąc po dworu nie odstępował mi ani kroku, szedł tuż koło mnie przy nodze. Zabierałam go do parku, na działkę, do babci, nad jezioro, na łąki, na polany.. wszędzie tam gdzie się dało. Pomimo to, że uczyłam ją tego, aby nie gryzła, to i tak gryzła innych, obcych i tych jej znanych. Ja byłam wyjątkiem. Wszyscy ją kochali pomimo jej wad. Nawet moja psinka Sami broniła ją przed innymi stworzeniami, chociaż się jej bała! Pamiętam, że w upalne dni leżała zawsze przy konarze drzew w Parku św. Wojciecha, w którym bardzo dużo czasu przebywałam najczęściej siedząc na drzewie. Pewnego razu zaatakował ją pies, ale ona broniła się dzielnie i uszła z tego cało. Dzień, w którym to wszystko zamieniło się tylko w wspomnienia będzie tkwił w mej głowie do końca mego życia. Przez cały tydzień kopała w klatce przez całe wieczory, a rankami spała. W końcu zmęczona, w pewnym dniu ustąpiła i przestała. Wzięłam ją na kolana i głaskałam, a ona wtulała się we mnie. Nadeszła pora, która powodowała,że mi się zachciało spać. I tak odniosłam królika,a ja zasnęłam. 8:00 - słychać coś niepokojącego w klatce. Widziałam, jak Rozelka śpiąc biegła położona na boku. Myślałam, że to jakieś żarty, czy co i miałam zamiar to nagrać, ale postanowiłam tego nie robić. Otworzyłam górne dźwiczki i delikatnie ją pogłaskałam. Nagle przestała biec... przestała oddychać... zrobiła się sztywna. Jej piwne oczy były zamknięte, a ja ich już nie zdołałam ujrzeć.. już do końca mego żywotu... Żal, smutek, gniew, nicość, nudność ogarniały mnie przez bardzo długi czas i do dziś jednak coś z tego została. Już nigdy mój dawny humor nie powrócił,a nudności i brak sensu życia [w połowie] nie odeszły. Znajomi, przyjaciele i rodzina obdarowali ją pseudonimem: Lwie Serce.
Ostatnio edytowany przez Aleksandram-1999 (2013-04-02 13:29:59)
Offline